środa, 13 listopada 2013

Rozdział 4.

 - A jak ktoś nas zobaczy? - zapytała Caroline zakładając włosy za ucho.
 - Spokojnie. Nikt się nie dowie. - Christina spojrzała jej prosto w oczy, dając do zrozumienia, że są bezpieczne. Zbliżyła się do niej tak, że ich usta prawie się zetknęły, ale w tym momencie się zawahała. Jednak gdy kątem oka zobaczyła, że Kate patrzy w ich stronę, pocałowała Caroline.
 - Co ty wyprawiasz? - wyszeptała jej w usta, gdy już się od siebie oderwały. Zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia jak powinna na to zareagować. Może Ashley jest nietolerancyjna i to dlatego przestały się przyjaźnić? Owszem, Caroline Jones była bardzo tolerancyjna, ale to nie znaczy, że lubi dziewczyny w ten sposób. Jednak usta Christiny różniły się od ust jej byłego chłopaka. Były miękkie, pocałunek bardziej namiętny, ale i tak to nie zmienia faktu, że wcale tego nie chciała.
 - Przepraszam, myślałam... - podrapała się po karku, wyraźnie zakłopotana.
 - To ty lepiej nie myśl. Miałyśmy coś innego do załatwienia, prawda? - spojrzała na jej oczy, były niebieskie jak bezchmurne niebo latem i miały w sobie coś, czego nie potrafiła odczytać.
 - Prawda. - Christina oblizała usta. - Trzymaj, obiecałam, a teraz płacisz.
 - Masz - dała jej obiecaną sumę, po czym odebrała to, co chciała dostać. - Powinnam wrócić do dziewczyn. - puściła oko do blondynki i odwróciła się na pięcie. Zmrużyła oczy i zobaczyła w oddali Kate i Ashley.
 - Cholera. - szepnęła pod nosem. Czy zobaczyły coś, czego nie powinny? - Wszystko jedno... - powiedziała cicho i zajęła miejsce przy stoliku obok Sarah, która przyglądała jej się bacznie. No nie, ona też? Błagam, błagam, błagam, nie... Poprawiła włosy i westchnęła. - Nad czym się zastanawiasz? - zapytała w końcu, tym samym przerywając milczenie, które zdawało się trwać wiecznie. Sarah zmarszczyła brwi.
 - Nad tym od kiedy się z nią przyjaźnisz. Dowiem się? - podniosła brwi, czekając na odpowiedź. Przecież nie powie jej, że załatwia jej fajki i zioła.
 - Uhm... Tak właściwie, to nie przyjaźnimy się. Miałam z nią... coś do przegadania, okej? Prywatne sprawy. - jej oczy mówiły wyraźnie "nie mieszaj się w to", ale Sars nie należy do kobiet, które odpuszczają.
 - Prywatne? Coś ukrywasz przede mną, przed nami? Przyjaźnimy się, Cars. Pamiętaj o tym, ale jeżeli nie chcesz to nie mów. Milcz. Też zacznę. - wzięła swoją torebkę i wyraźnie podirytowana opuściła lokal. Caroline oparła się łokciami o stolik. Poczuła się taka bezradna. Może powinna jej powiedzieć prawdę? Chociaż w sumie ona też wiele ukrywa i nikt jej nie zwraca na to uwagi, więc nie rozumiała za co Turner się tak wkurzyła. Bez sensu, oczywiście to jej zdanie, nikt nie musi się zgadzać.
 Sarah tak naprawdę nie była zła na przyjaciółkę. Szukała tylko jakiegoś pretekstu, żeby wrócić do domu. Musiała być na czas, inaczej jej mama wpadłaby w furię, a to ostatnie czego chciała tego dnia. Jej znajomi zawsze zazdrościli jej tego, że ma taką "wspaniałą rodzinę". Szkoda, że tylko w oczach innych. Westchnęła. Jeszcze tylko kilka kroków dzieli ją albo od widoku pijącej mamy, albo palącej, albo wpadającej w nieopanowaną agresję. W głębi duszy Sars wiedziała, że jej rodzicielka wcale taka nie jest. Zawsze była kochająca, troskliwa, szczęśliwa, ale odkąd taty nie ma... stoczyła się. Wpadła w depresję i bez wątpienia nie panuje nad tym co robi. Nie chcę dla swojej córki źle. Na pewno nie zachowuje się tak celowo. Wciągnęła długim susem powietrze i wypuściła je powoli, po czym nacisnęła na klamkę.
 - Jestem! - zawołała, po czym jak najszybciej chciała znaleźć się w swoim pokoju. Zaraz, nie odpowiedział jej żaden głos. Zazwyczaj odpowiada jej: "Ok!", albo chociaż "Gdzie się podziewałaś tak długo?!" albo przynajmniej zastała ją w salonie, a tam jej nie było. Zaczęła się martwić i przeszukiwać cały dom, bo niby czemu jej mama miała gdzieś wychodzić? - Mamo?! - wołała. Odpowiedziała jej cisza. Przeszukała cały dom, na końcu łazienkę. Podskoczyła i pisnęła zakrywając usta dłonią na ten widok. Łzy spłynęły jej mimowolnie po policzkach.
---
 - Jak myślisz, od jak dawna ukrywają, że są razem? Jak to możliwe, że nie wiedziałyśmy, że Caroline jest lesbijką, albo biseksualistką? - pytała Kate dziko gestykulując rękoma. Ashley oblizała usta. Dobrze wiedziała, że Christina jest bi, bo kiedyś się przyjaźniły. Nigdy jej to nie przeszkadzało, jednak nie pasowało jej coś innego... "Przyjaciółka"... Rzeczywiście.
 - Może chodziło o coś innego? - spytałam cicho, oblizując usta.
 - Przecież wyraźnie widziałaś jak się do siebie przyssały! - spojrzała na mnie dziwnie - Coś się dzieje?
 - Wspomnienia... Nic konkretnego , nie martw się, naprawdę. - posłała uśmiech w stronę Kate. Poczuła znany ucisk w żołądku. - Pośpieszmy się. Mało dzisiaj jadłam, muszę coś wsunąć.
 - Ale...? - blondynka spojrzała pytająco na Ashley.
 - Co "ale"? Nie ma żadnego "ale". - zmarszczyła brwi i szła przed siebie. Owszem, zabrakło tam dalszej części zdania, ale nikt nie musiał wiedzieć.
 - Wydaje mi się, że to nie jest wszystko co chciałaś powiedzieć... Jednak może mi się tylko wydawać, więc nie naciskam. - uniosła ręce w geście kapitulacji. Dobrze zrobiła, bo gdyby nadal się mnie wypytywała, skończyłoby się to kłótnią. Gdy byłam już pod domem, pożegnałam przyjaciółkę, a ona poszła do domu naprzeciwko. Jakby to wyglądało, gdyby wyznała jej prawdę?
 - Coś się dzieje? - spojrzała na mnie dziwnie.
 - Wspomnienia... Nic konkretnego, nie martw się, naprawdę. - posłałam do niej uśmiech. Poczułam zany ucisk w żołądku. - Pośpieszmy się, mało dzisiaj jadłam, muszę coś wsunąć.
 - Ale...? - blondynka spojrzała na mnie pytająco.
 - Ale później i tak to zwrócić. Wiesz, jestem jak robot. Maszyna do jedzenia i zwracania. Od dwóch lat wszystko co zjem i tak ze mnie wychodzi. Zaczęło się tak, że na nocy filmowej u kuzynki obżarłam się chipsami, popcornem, czekoladą i innymi słodyczami. Poczułam się jak słoń. Od tych wszystkich rzeczy zachciało mi się wymiotować. Pobiegłam do łazienki, ale nic nawet się nie ruszyło. Wtedy włożyłam dwa palce do gardła i... tak było za pierwszym razem. Poczułam wtedy taką ulgę... Zaczęłam tak robić coraz częściej. Myślałam, że to kontroluję, ale z czasem... uzależniłam się. Jestem jebaną, obrzyganą bulimiczką.
 
Raczej nie wyglądałoby to fajnie. Poczuła, że jej głód wzrasta. Zajrzała do lodówki i zobaczyła, że mama zrobiła jej ulubiony tort. Ukroiła dwa, wielkie kawałki i zjadła wszystko bardzo szybko, popijając colą. Nie żałowała sobie, bo wiedziała, że mimo wszystko: cokolwiek by zjadła, czegokolwiek by się nie napiła... i tak znalazłoby się w kiblu.
 Kate wchodząc do swojego pokoju opadła na łóżko. Po co się w to wkręciła? No po co? Obrzydliwe... Nienawidziła tego gościa. Był od niej o 3 lata starszy. Potrzebowała kasy. Nie oszukując się - wkręciła się w zażywanie narkotyków i właśnie po to były jej potrzebne pieniądze. W zamian za to on chciał... ją. Nie w sensie jako dziewczynę. Raczej jako... dziwkę. Tak się właśnie czuła. Jak kurwa. Wcale nie musiała się na to godzić, ale uzależnienie robiło i mówiło swoje. Teraz płakała w poduszkę.  W tym samym momencie weszła do pokoju jej siostra. - Wszystko gra? - zapytała. Nie, nic nie gra. Pożyczyłam sporą sumę od kolesia starszego ode mnie, a teraz muszę oddać to będąc dla niego jak prostytutka.
 -
 Tak, wszystko okej, po prostu... Wspomnienia do mnie wracają. Chyba wiesz co mam na myśli... - westchnęła i schowała głowę w poduszce.
 - Kochanie... Wiem, że to nie jest proste. Jeszcze zobaczysz, ułoży się. - pocałowała Kate we włosy - Trzymaj się. Ja muszę lecieć. Pa. - powiedziała wychodząc z pokoju.
 - Tak. Ułoży się. Ciekawe jak? Wstanie z grobu?!
--
P.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 3.

 Rano Ashley obudziła się kompletnie rozkojarzona. To co działo się dnia wczorajszego pamiętała jak przez mgłę, gdy nagle zalała ją fala wspomnień. Otworzyła małą szufladkę w szkatułce położonej na półce przy oknie w jej pokoju i wzięła tabletkę na ból głowy. Patrzyła na otwartą szafę zastanawiając się co powinna na siebie włożyć, po czym zdecydowała się za bardzo nie kombinować. Nie musiała się przecież już nikomu podobać. Nałożyła jeszcze lekki make-up, żeby zakryć wszelkie niedoskonałości na swojej cerze i wsunęła na siebie swoje ulubione, najwygodniejsze czarne trampki.
 - Cześć - powiedział ktoś za nią gdy była już w szkole dotykając ją w ramię. Ash natychmiast jak poparzona odwróciła się lekko przestraszona.
 - A, to ty. Wystraszyłaś mnie. Co ty tutaj robisz? - spytała mierząc wzrokiem jej niegdyś przyjaciółkę, Christinę, która zmieniła szkołę i nie widziały się od około trzech lat.
 - Uczę się. Wróciłam, cieszysz się? - spytała z łobuzerskim uśmiechem.
 - Chciałabyś. - zmrużyła oczy zakładając rękę na rękę.
 - Oj no weź, nadal będziesz rozpamiętywać to co się stało w szóstej klasie? Proszę Cię, dorośnij. - posłała jej całusa i odwróciła się.
 Ashley polizała usta. "Suka" pomyślała i gdy  spojrzała w drugą stronę zobaczyła swoje przyjaciółki, które szły do niej namiętnie rozmawiając na jakiś temat.
 - Hej, jak się czujesz?
 - Widziałam Zaca z tą laską, bezwstydnie szedł obejmując ją w pasie.
 - Słyszałaś, że podobno każdemu powiedział, że to on z Tobą zerwał, a nie ty z nim? Co on sobie wyobraża?! - mówiły wszystkie po kolei.
 - Ej, dziewczyny. Spokojnie. Już nie zawracam sobie nim głowy. Jestem wolna, on może w końcu spełnić swoje marzenie i przelecieć każdą dziwkę z klubu ze striptizem, ale ja mam to w dupie, wiecie? Po co mam się przejmować, co? - puściła im oko. Wzruszyły ramionami.
 - W sumie dobrze robisz. Na szczęście już koniec lekcji więc idziemy do Sarah. Pożyczy ci jakieś seksowne ciuchy. Prowokowanie tym chłopaków to niezła zabawa, zwłaszcza jak przyłapie się ich na gapieniu się w twoje cycki albo dupę. To zawstydzenie na ich twarzach to coś pięknego! - zaśmiała się Kate.
 - Ooo tak, właśnie tak. Dobrze Ci zrobi teraz jakaś zabawa, a ja pamiętam, że to jedna z Twoich ulubionych - wybuchłyśmy śmiechem i wszystkie ruszyłyśmy w stronę domu Sars.
---
 Były już w barze gdzie zbierało się mnóstwo chłopaków. Przyciągały sporą uwagę, ale przecież o to im chodziło. Kate zauważyła jak Mike ze starszej klasy patrzy się bezwstydnie na jej biust. Spojrzała na niego, a on zaczerwienił się jak burak. Zachichotała i zauważyła, że dzwoni jej telefon.
 - Zaczekajcie. - wstała od stolika i puściła oko do przyjaciółek. Weszła do łazienki. - Czego chcesz?
 - Pamiętasz jeszcze naszą umowę? Masz 48 godzin. Tik-tak... pilnuj czasu. - odezwał się męski głos - Bo inaczej...
 - Bo co? Co inaczej? - powiedziała zirytowana.
 - Skończy się to źle, a ty powinnaś o tym dobrze wiedzieć. - zaśmiał się lekko.
 - Jesteś chory! - powiedziała cicho, ale wyraźnie.
 - Może jestem. Jednak pamiętaj. 48 godzin z zegarkiem na ręku. Nie będę czekać ani chwili dłużej, nie lubię spóźnialskich, kochanie. - to były jego ostatnie słowa po czym telefon zapikał trzy razy co oznaczało koniec rozmowy.
 - Kurwa. - oparła się łokciami o blat, wydając zduszone westchnięcie. Policzyła od dziesięciu do jednego, po czym poprawiła swój strój i wróciła do reszty. Błagała siebie w myślach, żeby nie obchodziło ich z kim i o czym rozmawiała, tylko żeby zaczęły gadać o tym że Claudia wypycha sobie stanik, albo, że buty tamtego gościa w kapeluszu wyglądają jak kapcie, jednak tak się nie stało.
 - Kto dzwonił? - spytała Ashley, popijając Colą.
 - Uhm... Mama. Wiecie, znowu marudziła o to jak się uczę. Standard. - wymusiła uśmiech i szybko zmieniła temat. - Wiedziałyście, że Claudia wypycha sobie stanik? Widziałam gdy wychodziła z toalety! Wyobrażacie sobie ją i jej chłopaka, który właśnie się o tym dowiedział? Ale by było! - wybuchła śmiechem.
 - Albo taka sytuacja jakby chciał z nią to zrobić, rozpina jej stanik i... ups! - zaśmiała się Sarah.
 - O matko, albo jakby KTOŚ PRZYPADKIEM zaczął o tym rozmawiać w jego pobliżu... - parsknęła Caroline, posyłając nam porozumiewawcze spojrzenie, które głosiło: To jutro Claudia ma gwarantowane upokorzenie!
 - Ooo, patrzcie patrzcie, ktoś się stęsknił za szkołą? - Kate wskazała w kierunku Christiny. Kiedyś przyjaźniła się z Ashley, ale nikt nie wie co się pomiędzy nimi naprawdę wydarzyło.
 - Christina?! - Zdziwiła się, ale z uśmiechem na ustach przywitała ją Caroline. - Poczekajcie. Pójdę z nią porozmawiać na osobności, wracam niedługo.
 - Uhm... Od kiedy one się p r z y j a ź n i ą? - Ashley spojrzała pytająco na resztę dziewczyn.
 - Pojęcia nie mam, ale rzeczywiście dziwne, że nam nic o tym nie było wiadomo, co nie? Chyba raczej by tego nie ukrywała? - zmrużyła oczy Sarah.
 - Przynajmniej nie powinna... - mruknęła pod nosem Kate, patrząc na zegarek. W głowie dudniło jej tylko zdanie "Pilnuj czasu" oraz "Daję Ci 48 godzin". - Wiecie co? Nie wiem jak wy, ale ja muszę lecieć, wiecie... mama.
 - To ja pójdę z Tobą. - Ashley wstała od stołu poprawiając swoje ubranie. - A ty Sarah? Idziesz z nami, czy zostajesz z BFF Christiną i Caroline?
 - Ja chyba zostanę i dowiem się o co chodzi. Trochę sobie poczekam, bo wyszły, ale ciekawość mnie zżera. To pa, dziewczyny. - posłała im całusa a one opuściły bar.
 - Nie wydaje Ci się to trochę... O mój Boże, spójrz na Caroline! To dlatego musiały pobyć same? Hmm. A to ciekawe... - Ashley poprawiła włosy.
 - Chodźmy stąd, zanim nas zobaczą. Nie chcę wyjaśnień. Zobaczymy, czy nam ufa na tyle, by nam powiedzieć, czy będzie udawać, że nic się nie wydarzyło... - Kate pociągnęła brunetkę za rękę i ruszyły w stronę domu.
--
P.