wtorek, 22 października 2013

Rozdział 2.

 Dziewczyny wróciły pod dach kawiarni, a oni nadal tam siedzieli. Tak bezkarnie. Po prostu na widoku, bez żadnego wstydu! Ashley miała ochotę tam podejść i wykrzyczeć to wszystko co teraz kłębiło się w jej głowie. Jej chłopak, Zac, siedział z jakąś blond panienką która co chwila chichotała jakby była wyciągnięta z kreskówki o kaczkach. Nie mogła na nią patrzeć. Dotknął jej dłoni, spojrzeli sobie prosto w oczy i się pocałowali. Nawet nie zauważył, że tuż obok stoi jego dziewczyna... No nieźle... Zmierzyła go lodowatym wzrokiem, choć tak naprawdę miała ochotę rozpłakać się, uciec i już nie wracać. Nagle jego oczy spotkały jej spojrzenie. Natychmiast się odwróciła do przyjaciółek.
 - Zauważył mnie. Ciekawe co ten dupek teraz zrobi. - powiedziała chłodnym, pewnym siebie głosem, chociaż prawda była taka, że denerwowała się jak nigdy.
 - Idzie tu. - powiedziała głośnym szeptem Kate i wszystkie trzy naraz się odwróciły.
 - Ashley! Posłuchaj mnie! - wołał Zac w biegu.
 - Czego? Czego mam posłuchać? Kłamstw? Od jak dawna mnie oszukujesz?! - Ash poczuła, że ma łzy w oczach, ale starała się być silna. - Nie chcę Cię znać.
 - Ale...
 - Jakie "ale"? Z czego chcesz się tłumaczyć? Widziałam wszystko z każdym szczegółem, nie wyprzesz się tego. Wynoś się z mojego życia, raz na zawsze. - przerwała mu i dumnie odwróciła się na pięcie. Rozchmurzyło się, więc wzięły się pod ręce i wyszły pewnym krokiem z kawiarni.
---
Wracały z wspólnie umówionego wcześniej manicure. Sarah poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła swój telefon. To tata...
 - Nie odbierzesz? - spytała Caroline.
 - Od ojca? Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. - wyłączyła komórkę i schowała ją z powrotem na swoje miejsce.
 - Co się właściwie takiego stało, że go znienawidziłaś? - zaciekawiła się Ashley.
 - Nie znienawidziłam. Tak czy owak jest to mój tata i mimo wszystko nie potrafię przestać go kochać, ale... To co zrobił nie jest godne tego, żeby teraz istniał w moim i mamy życiu. To nie jest takie proste jak może się wam wydawać, bo to wcale nie błahostka. Może kiedyś, jak już ochłonę to wam powiem, ale naprawdę teraz nie mam ochoty o tym gadać. - odparła Sars i usiadła pod fontanną. Zawsze tak robiły po zakończonym dniu wspólnie, a potem rozchodziły się do domów, albo robiły nocowanie.
 - No dobra, a jak Thomas? - zadała pytanie Kate.
 - Zerwaliśmy ze sobą. - wzruszyła ramionami - To było do przewidzenia.
 - W sumie to od dawna na niego narzekałaś. To o to chodzi, czy doszło coś, co jakoś połączyło wszystko to co robił wcześniej i z nim zerwałaś?
 - Zadajecie strasznie dużo pytań. - posłała im uśmiech - Muszę lecieć. Mama na mnie czeka. Pa. - posłała im całusa i poszła.
Każda z nich chciała teraz coś powiedzieć, ale żadna z nich nawet nie otworzyła ust.
 - My też już lecimy - powiedziała Kate do Caroline i się pożegnały. Wzięła Ashley pod rękę i poszły w stronę ich osiedla.
 - Jak się trzymasz? - spojrzała na Ash, do której nadal wyraźnie nie dotarło co zrobił jej chłopak. To znaczy były chłopak...
 - Jakoś muszę. Potrzebuję odpoczynku od tego wszystkiego... - poprawiła kosmyk włosów który zleciał jej na oczy. - To był pierwszy chłopak, któremu tak bardzo zaufałam, i którego tak mocno pokochałam. Użalanie się nad sobą mi nie pomoże, niestety... Więc muszę być silna. Widocznie tak już miało być, co poradzić.
 - Imponujesz mi. Ja bym do tej pory pewnie nie przestała płakać. Jesteś naprawdę... wow, po prostu podziw. - zatrzymała się bo były już na swoim osiedlu obok swoich domów. Przytuliły się na pożegnanie. - Pa kochana. Do zobaczenia.
 - Cześć - pomachała jej i odwróciła się w stronę swojego mieszkania. Tak naprawdę tylko na zewnątrz była taka wytrzymała. W środku pękało jej serce i łamał jej się cały świat. Miała ochotę zniknąć, albo nigdy się nie urodzić. Od tego wszystkiego rozbolała ją głowa. Weszła do domu i pierwsze co to wzięła tabletkę na ból głowy i położyła się spać. Była wręcz wykończona wydarzeniami z dnia dzisiejszego.
Śniły jej się wspomnienia z Zac'iem.

Jak ją uczył tańczyć, a ona na początku się potknęła i upadła prosto w jego ramiona, ale on jej nie wyśmiał, tylko pomagał dalej.
Wspólne spacery, gdzie zawsze się wygłupiali i byli roześmiani. Czuła się taka prawdziwa w jego towarzystwie, nigdy nie musiała nikogo udawać.
Ich pierwszy pocałunek, podczas gdy Zac odwiedził Ashley kiedy było jej źle z powodu kłótni z przyjaciółką.
On wydawał się jej ideałem, chciała spędzić z nim resztę życia. Nie mogła uwierzyć w to, że aż tak bardzo się pomyliła co do niego. Po prostu nie mogła się z tym pogodzić. To było dla niej niewiarygodne, niemożliwe, niewyobrażalne... A jednak! Stało się.

--
P.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 1.

Były wakacje między 2 a 3 klasą gimnazjalną. W sobotę rano Ashley leżała na łóżku, w koku i nadal w piżamie czytając książkę. Strasznie ją wciągnęła. Wcześniej nie lubiła czytać, ale spodobało jej się to gdy Sarah powiedziała w 6 klasie, że jest to jak telewizor w głowie, a - co najlepsze - bez reklam. Pół godziny później wstała i zeszła na dół do kuchni. Rozejrzała się po salonie i jadalni. Jak zwykle jest sama w domu. Westchnęła i sięgnęła po swoje ulubione płatki i mleko. Włączyła telewizor - nienawidziła gdy jest zbyt cicho, zwłaszcza jak nikogo nie ma w mieszkaniu. Pomyślała, czy może spotkać się z Kate, która mieszkała najbliżej, a potem razem pójść na spotkanie z resztą dziewczyn. Tak, zdecydowanie przyda jej się teraz towarzystwo najbliższych. Szybko zjadła, wstała i wciągnęła na siebie swoje ulubione ciuchy. Znalazła telefon i wystukała na klawiaturze:
 Przyjdziesz do mnie? Potem razem pójdziemy do Sarah i Caroline. -Ash
Po czym wsunęła telefon do kieszeni. Nie potrzebnie, bo w tej chwili odpisała Kate, że będzie za 15 minut, bo mama właśnie przygotowała śniadanie. W tym czasie Ashley sięgnęła po pilot i przełączała kanały, żeby znaleźć coś fajnego. Niestety - zawiodła się. Same badziewia, więc w końcu wyłączyła telewizor, włączyła karaoke i zaczęła śpiewać. Po dwóch piosenkach zakręciło jej się w głowie od ciągłego zaciskania przepony. Dopiero się uczyła, więc musiała dużo ćwiczyć, żeby mieć perfekcyjną barwę głosu, choć wiedziała, że to i tak się jej nigdy nie uda, ale warto próbować. Poleżała trochę, aż nagle pies zerwał się na równe nogi i zaczął tak głośno szczekać, że myślała, że zaraz go wyrzuci przez okno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła swoją przyjaciółkę, przytulając ją na powitanie. Max - kundel Ashley - zaczął biegać wokoło Kate, a ona uśmiechając się powiedziała:
 - No hej Maksiu! No tak, tak, ja też tęskniłam! Dobra już, już spokojnie!!! - po czym się roześmiała.
 - Jak tam Simon? - spytała blondynkę, odgarniając przy tym włosy i zakładając rękę na rękę.
 - O wiele lepiej! Serio, zmienił się. - wykrzywiła usta w górę i weszła po schodach w stronę pokoju
brązowowłosej.
Wcześniej chłopak, były chłopak, i znowu chłopak Katy był wręcz okropny. Ranił ją za każdym razem, po prostu non stop. Łaził do innych, a ją olewał. Na urodzinach Monique ciągle latał do najlepszej przyjaciółki solenizantki, czyli Elisabeth, ale to nie wszystko. Podrywał większość "koleżanek", często w obecności swojej dziewczyny. Więc chyba coś z nim nie tak, co nie? Czy ktoś kto naprawdę kocha by się tak zachowywał? Raczej nie. Ash znienawidziła go już wtedy, gdy po raz pierwszy przyjaciółka przez niego płakała. Potem jeszcze doszło cięcie się, ale tego nie mogła mieć jej za złe, gdyż sama to robiła. Uzależnienie.  Nadszedł dzień, w którym z nim zerwała, ale niedługo potem gdy się pogodzili i poszła do niego do domu, jako przyjaciółka oczywiście, to stanął z nią twarzą w twarz i powiedział, że nie wyjdzie z jego mieszkania, póki do siebie nie wrócą... No i wrócili. Są razem do teraz.
Sarah za to prostowała wszystkie ich problemy. Pomagała im i łagodziła sytuacje. W wakacje żeby je odprężyć chodziły na ogródek Sars żeby rozluźnić się na leżakach, albo popływać w basenie. Gdy było chłodno zabierała je w różne miejsca, takie jak SPA, albo szły razem na zakupy.
 - To dobrze. - odwzajemniła uśmiech. - Dzwonimy do reszty dziewczyn żeby przyszły?
 - Ok, to dzwoń po pannę Turner a ja zadzwonię po panią Jones. - mówiła unosząc głowę i dłonie, złączając przy tym palce wskazujące i kciuki razem, jakby medytowała, czy coś w tym stylu.
 - Ohoho, jak wyniośle. "Panna". - roześmiały się. Sięgnęły po telefony i umówiły się z Sarah i Caroline na odprężający manicure. Gdy spotkały się przy fontannie, tam gdzie zawsze, wzięły się pod ręce i poszły dalej.  Jak zwykle przysiadły po drodze w niewielkiej kawiarence na coś słodkiego oraz coś do picia. Komentowały wtedy klientów oraz przechodniów, ich buty i torebki, włosy, za mocną opaleniznę oraz obgadywały bardzo widoczne sztuczne cycki Amandy Smith, na które leciało połowa ich szkoły. Mieli połączoną podstawówkę z gimnazjum i liceum ogólnokształcącym. Ona była między 1 a 2 klasą. Chodziły plotki, że zrobiła t o z nauczycielem od Angielskiego.
 - Patrzcie! Ale ma klapki, wyglądają jak kapcie mojej babci! - rzuciła Sars, inaczej zwana "panna Turner" czego osobiście nie lubiła słuchać, gdyż nie odpowiadało jej swoje nazwisko.
 - Co tam klapki, patrzcie na tamtą. Czy ona przytrzasnęła się w solarium?! - powiedziała Caroline dziko przy tym gestykulując. Wybuchły śmiechem.
 - O Boże... - Kate zasłoniła usta dłonią i wybałuszyła oczy tak bardzo, jakby zaraz jej miały wyskoczyć.
 - Czy to... - kontynuowała Caroline.
 - Niemożliwe... - Sarah opadła szczęka tak bardzo, że miała wrażenie, że zaraz uderzy nią o stolik.
 - Tak. - Ashley zaczęła masować sobie skronie dwoma palcami, jak to często robili w filmach. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. Żadna z nich nie mogła. Ash wstała z krzesła i pobiegła do łazienki, zaraz za nią wyruszyły dziewczyny zostawiając wszystko co zamówiły i powiadamiając o tym pierwszego lepszego kelnera, żeby im popilnował. Wbiegły wszystkie naraz i usłyszały szloch w jednej z kabin.
 - Ashley... Kicia... Chodź tu do nas... - nakłaniała Caroline.
 - Nigdzie nie idę. Już i tak za bardzo się upokorzyłam.
 - No dawaj, do nas chyba możesz. Nie ma tu nikogo innego. - zachęcała Sarah.
 - Dobra dosyć tego. WYŁAŹ, MAM TWOJĄ TOREBKĘ, W KTÓREJ JEST TELEFON! - krzyknęła Kate czym doprowadziła zapłakaną przyjaciółkę do szybkiego wybiegnięcia z kabiny.
 - Podstępna dziwka. - rzuciła żartobliwie wyrywając swoje rzeczy z rąk blondynki, ale potem i tak wróciła do kawiarni, wzięła swoje picie i wyszła na mocno padający deszcz, który przynajmniej zatuszuje jej cieknące ciurkiem łzy. Za chwilę usłyszała za sobą swoje imię.
 - Nie możesz wiecznie uciekać od nas i od tego co się stało. Potrzebujesz teraz wsparcia, więc przestań unikać nas za wszelką cenę. - poklepała ją po ramieniu Sarah.
 - Masz rację. Nie powinnam tak reagować... - mruknęła Ash.

--
P.

wtorek, 15 października 2013

Prolog. "Pozory mylą."

Opowiem wam historię.
Nie będzie to bajka na dobranoc, ale jak kto woli.
Będzie to o czterech przyjaciółkach, Ashley, Kate, Sarah oraz Caroline.
Oczywiście miały podobne charaktery.
Czyżby?...
No i, jasna sprawa, ich skryte miłostki...
Bo czym byłaby historia bez nutki romansu, hmm?
Miłość temu wszystkiemu tylko dodaje, nic nie odejmuje.
Jest to tutaj jak polewa czekoladowa. Ciasto jest dobre, ale z tym na wierzchu po prostu rozpływa się w ustach.
Zgodzicie się?
Ashley ma ładne, kręcone, brązowe włosy, piwne oczy, promienny uśmiech i zawsze tam gdzie ona tam roi się od optymizmu. Zaraża szczęściem, tak o niej mówią. Jej ulubionymi kolorami są niebieski i czerwony. Kocha muzykę i wszystko co jest z nią związane. Ale, ale... jak też mówi przysłowie "Nie oceniaj książki po okładce"!



Kate ma naturalnie proste, choć często też kręci, blond włosy, niebieskie oczy i zawsze wraz z Ash, Sarah i Caroline rozkręcają towarzystwo. Jej ulubionymi kolorami są biały i zielony. Jej pasją jest taniec. Niby nie lubi gdy nią ktoś pomiata, a jednak... Nie zaprzecza! Rzeczywiście, pozory mylą. Ona jest tego doskonałym przykładem. N i k t nie zna jej prawdziwego oblicza.


Sarah jest brunetką o ładnych, brązowych oczach, która kocha pływać i spędzać czas wśród ludzi. Nie jest typem samotnika, boi się, że nadejdzie czas, w którym zostanie już kompletnie sama. Jej ulubionymi kolorami są fioletowy i pomarańczowy. Posłuszna, grzeczna, zawsze służąca pomocą, dążąca do ideału... tylko po co? Ideałów nie ma. Zawsze z uśmiechem na twarzy. Oby napewno?...

Caroline to brązowooka szatynka, która tak jak Ashley - pasjonuje się muzyką. Jest bardzo uczuciowa, a aktorka z niej kiepska, bo zawsze widać kiedy jest jej smutno. Chociaż? Może nie zawsze... Jej ulubione kolory to żółty i różowy. Jak na dziewczynę, która jest "zła w odgrywaniu ról" coś sporo ukrywa... Po co? Przecież przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic!


Kto by pomyślał. 
Takie niewinne na zewnątrz, a takie zepsute w środku.

------------------
Prolog skończony! Niedługo rozdziały.