niedziela, 20 października 2013

Rozdział 1.

Były wakacje między 2 a 3 klasą gimnazjalną. W sobotę rano Ashley leżała na łóżku, w koku i nadal w piżamie czytając książkę. Strasznie ją wciągnęła. Wcześniej nie lubiła czytać, ale spodobało jej się to gdy Sarah powiedziała w 6 klasie, że jest to jak telewizor w głowie, a - co najlepsze - bez reklam. Pół godziny później wstała i zeszła na dół do kuchni. Rozejrzała się po salonie i jadalni. Jak zwykle jest sama w domu. Westchnęła i sięgnęła po swoje ulubione płatki i mleko. Włączyła telewizor - nienawidziła gdy jest zbyt cicho, zwłaszcza jak nikogo nie ma w mieszkaniu. Pomyślała, czy może spotkać się z Kate, która mieszkała najbliżej, a potem razem pójść na spotkanie z resztą dziewczyn. Tak, zdecydowanie przyda jej się teraz towarzystwo najbliższych. Szybko zjadła, wstała i wciągnęła na siebie swoje ulubione ciuchy. Znalazła telefon i wystukała na klawiaturze:
 Przyjdziesz do mnie? Potem razem pójdziemy do Sarah i Caroline. -Ash
Po czym wsunęła telefon do kieszeni. Nie potrzebnie, bo w tej chwili odpisała Kate, że będzie za 15 minut, bo mama właśnie przygotowała śniadanie. W tym czasie Ashley sięgnęła po pilot i przełączała kanały, żeby znaleźć coś fajnego. Niestety - zawiodła się. Same badziewia, więc w końcu wyłączyła telewizor, włączyła karaoke i zaczęła śpiewać. Po dwóch piosenkach zakręciło jej się w głowie od ciągłego zaciskania przepony. Dopiero się uczyła, więc musiała dużo ćwiczyć, żeby mieć perfekcyjną barwę głosu, choć wiedziała, że to i tak się jej nigdy nie uda, ale warto próbować. Poleżała trochę, aż nagle pies zerwał się na równe nogi i zaczął tak głośno szczekać, że myślała, że zaraz go wyrzuci przez okno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła swoją przyjaciółkę, przytulając ją na powitanie. Max - kundel Ashley - zaczął biegać wokoło Kate, a ona uśmiechając się powiedziała:
 - No hej Maksiu! No tak, tak, ja też tęskniłam! Dobra już, już spokojnie!!! - po czym się roześmiała.
 - Jak tam Simon? - spytała blondynkę, odgarniając przy tym włosy i zakładając rękę na rękę.
 - O wiele lepiej! Serio, zmienił się. - wykrzywiła usta w górę i weszła po schodach w stronę pokoju
brązowowłosej.
Wcześniej chłopak, były chłopak, i znowu chłopak Katy był wręcz okropny. Ranił ją za każdym razem, po prostu non stop. Łaził do innych, a ją olewał. Na urodzinach Monique ciągle latał do najlepszej przyjaciółki solenizantki, czyli Elisabeth, ale to nie wszystko. Podrywał większość "koleżanek", często w obecności swojej dziewczyny. Więc chyba coś z nim nie tak, co nie? Czy ktoś kto naprawdę kocha by się tak zachowywał? Raczej nie. Ash znienawidziła go już wtedy, gdy po raz pierwszy przyjaciółka przez niego płakała. Potem jeszcze doszło cięcie się, ale tego nie mogła mieć jej za złe, gdyż sama to robiła. Uzależnienie.  Nadszedł dzień, w którym z nim zerwała, ale niedługo potem gdy się pogodzili i poszła do niego do domu, jako przyjaciółka oczywiście, to stanął z nią twarzą w twarz i powiedział, że nie wyjdzie z jego mieszkania, póki do siebie nie wrócą... No i wrócili. Są razem do teraz.
Sarah za to prostowała wszystkie ich problemy. Pomagała im i łagodziła sytuacje. W wakacje żeby je odprężyć chodziły na ogródek Sars żeby rozluźnić się na leżakach, albo popływać w basenie. Gdy było chłodno zabierała je w różne miejsca, takie jak SPA, albo szły razem na zakupy.
 - To dobrze. - odwzajemniła uśmiech. - Dzwonimy do reszty dziewczyn żeby przyszły?
 - Ok, to dzwoń po pannę Turner a ja zadzwonię po panią Jones. - mówiła unosząc głowę i dłonie, złączając przy tym palce wskazujące i kciuki razem, jakby medytowała, czy coś w tym stylu.
 - Ohoho, jak wyniośle. "Panna". - roześmiały się. Sięgnęły po telefony i umówiły się z Sarah i Caroline na odprężający manicure. Gdy spotkały się przy fontannie, tam gdzie zawsze, wzięły się pod ręce i poszły dalej.  Jak zwykle przysiadły po drodze w niewielkiej kawiarence na coś słodkiego oraz coś do picia. Komentowały wtedy klientów oraz przechodniów, ich buty i torebki, włosy, za mocną opaleniznę oraz obgadywały bardzo widoczne sztuczne cycki Amandy Smith, na które leciało połowa ich szkoły. Mieli połączoną podstawówkę z gimnazjum i liceum ogólnokształcącym. Ona była między 1 a 2 klasą. Chodziły plotki, że zrobiła t o z nauczycielem od Angielskiego.
 - Patrzcie! Ale ma klapki, wyglądają jak kapcie mojej babci! - rzuciła Sars, inaczej zwana "panna Turner" czego osobiście nie lubiła słuchać, gdyż nie odpowiadało jej swoje nazwisko.
 - Co tam klapki, patrzcie na tamtą. Czy ona przytrzasnęła się w solarium?! - powiedziała Caroline dziko przy tym gestykulując. Wybuchły śmiechem.
 - O Boże... - Kate zasłoniła usta dłonią i wybałuszyła oczy tak bardzo, jakby zaraz jej miały wyskoczyć.
 - Czy to... - kontynuowała Caroline.
 - Niemożliwe... - Sarah opadła szczęka tak bardzo, że miała wrażenie, że zaraz uderzy nią o stolik.
 - Tak. - Ashley zaczęła masować sobie skronie dwoma palcami, jak to często robili w filmach. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. Żadna z nich nie mogła. Ash wstała z krzesła i pobiegła do łazienki, zaraz za nią wyruszyły dziewczyny zostawiając wszystko co zamówiły i powiadamiając o tym pierwszego lepszego kelnera, żeby im popilnował. Wbiegły wszystkie naraz i usłyszały szloch w jednej z kabin.
 - Ashley... Kicia... Chodź tu do nas... - nakłaniała Caroline.
 - Nigdzie nie idę. Już i tak za bardzo się upokorzyłam.
 - No dawaj, do nas chyba możesz. Nie ma tu nikogo innego. - zachęcała Sarah.
 - Dobra dosyć tego. WYŁAŹ, MAM TWOJĄ TOREBKĘ, W KTÓREJ JEST TELEFON! - krzyknęła Kate czym doprowadziła zapłakaną przyjaciółkę do szybkiego wybiegnięcia z kabiny.
 - Podstępna dziwka. - rzuciła żartobliwie wyrywając swoje rzeczy z rąk blondynki, ale potem i tak wróciła do kawiarni, wzięła swoje picie i wyszła na mocno padający deszcz, który przynajmniej zatuszuje jej cieknące ciurkiem łzy. Za chwilę usłyszała za sobą swoje imię.
 - Nie możesz wiecznie uciekać od nas i od tego co się stało. Potrzebujesz teraz wsparcia, więc przestań unikać nas za wszelką cenę. - poklepała ją po ramieniu Sarah.
 - Masz rację. Nie powinnam tak reagować... - mruknęła Ash.

--
P.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz