środa, 13 listopada 2013

Rozdział 4.

 - A jak ktoś nas zobaczy? - zapytała Caroline zakładając włosy za ucho.
 - Spokojnie. Nikt się nie dowie. - Christina spojrzała jej prosto w oczy, dając do zrozumienia, że są bezpieczne. Zbliżyła się do niej tak, że ich usta prawie się zetknęły, ale w tym momencie się zawahała. Jednak gdy kątem oka zobaczyła, że Kate patrzy w ich stronę, pocałowała Caroline.
 - Co ty wyprawiasz? - wyszeptała jej w usta, gdy już się od siebie oderwały. Zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia jak powinna na to zareagować. Może Ashley jest nietolerancyjna i to dlatego przestały się przyjaźnić? Owszem, Caroline Jones była bardzo tolerancyjna, ale to nie znaczy, że lubi dziewczyny w ten sposób. Jednak usta Christiny różniły się od ust jej byłego chłopaka. Były miękkie, pocałunek bardziej namiętny, ale i tak to nie zmienia faktu, że wcale tego nie chciała.
 - Przepraszam, myślałam... - podrapała się po karku, wyraźnie zakłopotana.
 - To ty lepiej nie myśl. Miałyśmy coś innego do załatwienia, prawda? - spojrzała na jej oczy, były niebieskie jak bezchmurne niebo latem i miały w sobie coś, czego nie potrafiła odczytać.
 - Prawda. - Christina oblizała usta. - Trzymaj, obiecałam, a teraz płacisz.
 - Masz - dała jej obiecaną sumę, po czym odebrała to, co chciała dostać. - Powinnam wrócić do dziewczyn. - puściła oko do blondynki i odwróciła się na pięcie. Zmrużyła oczy i zobaczyła w oddali Kate i Ashley.
 - Cholera. - szepnęła pod nosem. Czy zobaczyły coś, czego nie powinny? - Wszystko jedno... - powiedziała cicho i zajęła miejsce przy stoliku obok Sarah, która przyglądała jej się bacznie. No nie, ona też? Błagam, błagam, błagam, nie... Poprawiła włosy i westchnęła. - Nad czym się zastanawiasz? - zapytała w końcu, tym samym przerywając milczenie, które zdawało się trwać wiecznie. Sarah zmarszczyła brwi.
 - Nad tym od kiedy się z nią przyjaźnisz. Dowiem się? - podniosła brwi, czekając na odpowiedź. Przecież nie powie jej, że załatwia jej fajki i zioła.
 - Uhm... Tak właściwie, to nie przyjaźnimy się. Miałam z nią... coś do przegadania, okej? Prywatne sprawy. - jej oczy mówiły wyraźnie "nie mieszaj się w to", ale Sars nie należy do kobiet, które odpuszczają.
 - Prywatne? Coś ukrywasz przede mną, przed nami? Przyjaźnimy się, Cars. Pamiętaj o tym, ale jeżeli nie chcesz to nie mów. Milcz. Też zacznę. - wzięła swoją torebkę i wyraźnie podirytowana opuściła lokal. Caroline oparła się łokciami o stolik. Poczuła się taka bezradna. Może powinna jej powiedzieć prawdę? Chociaż w sumie ona też wiele ukrywa i nikt jej nie zwraca na to uwagi, więc nie rozumiała za co Turner się tak wkurzyła. Bez sensu, oczywiście to jej zdanie, nikt nie musi się zgadzać.
 Sarah tak naprawdę nie była zła na przyjaciółkę. Szukała tylko jakiegoś pretekstu, żeby wrócić do domu. Musiała być na czas, inaczej jej mama wpadłaby w furię, a to ostatnie czego chciała tego dnia. Jej znajomi zawsze zazdrościli jej tego, że ma taką "wspaniałą rodzinę". Szkoda, że tylko w oczach innych. Westchnęła. Jeszcze tylko kilka kroków dzieli ją albo od widoku pijącej mamy, albo palącej, albo wpadającej w nieopanowaną agresję. W głębi duszy Sars wiedziała, że jej rodzicielka wcale taka nie jest. Zawsze była kochająca, troskliwa, szczęśliwa, ale odkąd taty nie ma... stoczyła się. Wpadła w depresję i bez wątpienia nie panuje nad tym co robi. Nie chcę dla swojej córki źle. Na pewno nie zachowuje się tak celowo. Wciągnęła długim susem powietrze i wypuściła je powoli, po czym nacisnęła na klamkę.
 - Jestem! - zawołała, po czym jak najszybciej chciała znaleźć się w swoim pokoju. Zaraz, nie odpowiedział jej żaden głos. Zazwyczaj odpowiada jej: "Ok!", albo chociaż "Gdzie się podziewałaś tak długo?!" albo przynajmniej zastała ją w salonie, a tam jej nie było. Zaczęła się martwić i przeszukiwać cały dom, bo niby czemu jej mama miała gdzieś wychodzić? - Mamo?! - wołała. Odpowiedziała jej cisza. Przeszukała cały dom, na końcu łazienkę. Podskoczyła i pisnęła zakrywając usta dłonią na ten widok. Łzy spłynęły jej mimowolnie po policzkach.
---
 - Jak myślisz, od jak dawna ukrywają, że są razem? Jak to możliwe, że nie wiedziałyśmy, że Caroline jest lesbijką, albo biseksualistką? - pytała Kate dziko gestykulując rękoma. Ashley oblizała usta. Dobrze wiedziała, że Christina jest bi, bo kiedyś się przyjaźniły. Nigdy jej to nie przeszkadzało, jednak nie pasowało jej coś innego... "Przyjaciółka"... Rzeczywiście.
 - Może chodziło o coś innego? - spytałam cicho, oblizując usta.
 - Przecież wyraźnie widziałaś jak się do siebie przyssały! - spojrzała na mnie dziwnie - Coś się dzieje?
 - Wspomnienia... Nic konkretnego , nie martw się, naprawdę. - posłała uśmiech w stronę Kate. Poczuła znany ucisk w żołądku. - Pośpieszmy się. Mało dzisiaj jadłam, muszę coś wsunąć.
 - Ale...? - blondynka spojrzała pytająco na Ashley.
 - Co "ale"? Nie ma żadnego "ale". - zmarszczyła brwi i szła przed siebie. Owszem, zabrakło tam dalszej części zdania, ale nikt nie musiał wiedzieć.
 - Wydaje mi się, że to nie jest wszystko co chciałaś powiedzieć... Jednak może mi się tylko wydawać, więc nie naciskam. - uniosła ręce w geście kapitulacji. Dobrze zrobiła, bo gdyby nadal się mnie wypytywała, skończyłoby się to kłótnią. Gdy byłam już pod domem, pożegnałam przyjaciółkę, a ona poszła do domu naprzeciwko. Jakby to wyglądało, gdyby wyznała jej prawdę?
 - Coś się dzieje? - spojrzała na mnie dziwnie.
 - Wspomnienia... Nic konkretnego, nie martw się, naprawdę. - posłałam do niej uśmiech. Poczułam zany ucisk w żołądku. - Pośpieszmy się, mało dzisiaj jadłam, muszę coś wsunąć.
 - Ale...? - blondynka spojrzała na mnie pytająco.
 - Ale później i tak to zwrócić. Wiesz, jestem jak robot. Maszyna do jedzenia i zwracania. Od dwóch lat wszystko co zjem i tak ze mnie wychodzi. Zaczęło się tak, że na nocy filmowej u kuzynki obżarłam się chipsami, popcornem, czekoladą i innymi słodyczami. Poczułam się jak słoń. Od tych wszystkich rzeczy zachciało mi się wymiotować. Pobiegłam do łazienki, ale nic nawet się nie ruszyło. Wtedy włożyłam dwa palce do gardła i... tak było za pierwszym razem. Poczułam wtedy taką ulgę... Zaczęłam tak robić coraz częściej. Myślałam, że to kontroluję, ale z czasem... uzależniłam się. Jestem jebaną, obrzyganą bulimiczką.
 
Raczej nie wyglądałoby to fajnie. Poczuła, że jej głód wzrasta. Zajrzała do lodówki i zobaczyła, że mama zrobiła jej ulubiony tort. Ukroiła dwa, wielkie kawałki i zjadła wszystko bardzo szybko, popijając colą. Nie żałowała sobie, bo wiedziała, że mimo wszystko: cokolwiek by zjadła, czegokolwiek by się nie napiła... i tak znalazłoby się w kiblu.
 Kate wchodząc do swojego pokoju opadła na łóżko. Po co się w to wkręciła? No po co? Obrzydliwe... Nienawidziła tego gościa. Był od niej o 3 lata starszy. Potrzebowała kasy. Nie oszukując się - wkręciła się w zażywanie narkotyków i właśnie po to były jej potrzebne pieniądze. W zamian za to on chciał... ją. Nie w sensie jako dziewczynę. Raczej jako... dziwkę. Tak się właśnie czuła. Jak kurwa. Wcale nie musiała się na to godzić, ale uzależnienie robiło i mówiło swoje. Teraz płakała w poduszkę.  W tym samym momencie weszła do pokoju jej siostra. - Wszystko gra? - zapytała. Nie, nic nie gra. Pożyczyłam sporą sumę od kolesia starszego ode mnie, a teraz muszę oddać to będąc dla niego jak prostytutka.
 -
 Tak, wszystko okej, po prostu... Wspomnienia do mnie wracają. Chyba wiesz co mam na myśli... - westchnęła i schowała głowę w poduszce.
 - Kochanie... Wiem, że to nie jest proste. Jeszcze zobaczysz, ułoży się. - pocałowała Kate we włosy - Trzymaj się. Ja muszę lecieć. Pa. - powiedziała wychodząc z pokoju.
 - Tak. Ułoży się. Ciekawe jak? Wstanie z grobu?!
--
P.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 3.

 Rano Ashley obudziła się kompletnie rozkojarzona. To co działo się dnia wczorajszego pamiętała jak przez mgłę, gdy nagle zalała ją fala wspomnień. Otworzyła małą szufladkę w szkatułce położonej na półce przy oknie w jej pokoju i wzięła tabletkę na ból głowy. Patrzyła na otwartą szafę zastanawiając się co powinna na siebie włożyć, po czym zdecydowała się za bardzo nie kombinować. Nie musiała się przecież już nikomu podobać. Nałożyła jeszcze lekki make-up, żeby zakryć wszelkie niedoskonałości na swojej cerze i wsunęła na siebie swoje ulubione, najwygodniejsze czarne trampki.
 - Cześć - powiedział ktoś za nią gdy była już w szkole dotykając ją w ramię. Ash natychmiast jak poparzona odwróciła się lekko przestraszona.
 - A, to ty. Wystraszyłaś mnie. Co ty tutaj robisz? - spytała mierząc wzrokiem jej niegdyś przyjaciółkę, Christinę, która zmieniła szkołę i nie widziały się od około trzech lat.
 - Uczę się. Wróciłam, cieszysz się? - spytała z łobuzerskim uśmiechem.
 - Chciałabyś. - zmrużyła oczy zakładając rękę na rękę.
 - Oj no weź, nadal będziesz rozpamiętywać to co się stało w szóstej klasie? Proszę Cię, dorośnij. - posłała jej całusa i odwróciła się.
 Ashley polizała usta. "Suka" pomyślała i gdy  spojrzała w drugą stronę zobaczyła swoje przyjaciółki, które szły do niej namiętnie rozmawiając na jakiś temat.
 - Hej, jak się czujesz?
 - Widziałam Zaca z tą laską, bezwstydnie szedł obejmując ją w pasie.
 - Słyszałaś, że podobno każdemu powiedział, że to on z Tobą zerwał, a nie ty z nim? Co on sobie wyobraża?! - mówiły wszystkie po kolei.
 - Ej, dziewczyny. Spokojnie. Już nie zawracam sobie nim głowy. Jestem wolna, on może w końcu spełnić swoje marzenie i przelecieć każdą dziwkę z klubu ze striptizem, ale ja mam to w dupie, wiecie? Po co mam się przejmować, co? - puściła im oko. Wzruszyły ramionami.
 - W sumie dobrze robisz. Na szczęście już koniec lekcji więc idziemy do Sarah. Pożyczy ci jakieś seksowne ciuchy. Prowokowanie tym chłopaków to niezła zabawa, zwłaszcza jak przyłapie się ich na gapieniu się w twoje cycki albo dupę. To zawstydzenie na ich twarzach to coś pięknego! - zaśmiała się Kate.
 - Ooo tak, właśnie tak. Dobrze Ci zrobi teraz jakaś zabawa, a ja pamiętam, że to jedna z Twoich ulubionych - wybuchłyśmy śmiechem i wszystkie ruszyłyśmy w stronę domu Sars.
---
 Były już w barze gdzie zbierało się mnóstwo chłopaków. Przyciągały sporą uwagę, ale przecież o to im chodziło. Kate zauważyła jak Mike ze starszej klasy patrzy się bezwstydnie na jej biust. Spojrzała na niego, a on zaczerwienił się jak burak. Zachichotała i zauważyła, że dzwoni jej telefon.
 - Zaczekajcie. - wstała od stolika i puściła oko do przyjaciółek. Weszła do łazienki. - Czego chcesz?
 - Pamiętasz jeszcze naszą umowę? Masz 48 godzin. Tik-tak... pilnuj czasu. - odezwał się męski głos - Bo inaczej...
 - Bo co? Co inaczej? - powiedziała zirytowana.
 - Skończy się to źle, a ty powinnaś o tym dobrze wiedzieć. - zaśmiał się lekko.
 - Jesteś chory! - powiedziała cicho, ale wyraźnie.
 - Może jestem. Jednak pamiętaj. 48 godzin z zegarkiem na ręku. Nie będę czekać ani chwili dłużej, nie lubię spóźnialskich, kochanie. - to były jego ostatnie słowa po czym telefon zapikał trzy razy co oznaczało koniec rozmowy.
 - Kurwa. - oparła się łokciami o blat, wydając zduszone westchnięcie. Policzyła od dziesięciu do jednego, po czym poprawiła swój strój i wróciła do reszty. Błagała siebie w myślach, żeby nie obchodziło ich z kim i o czym rozmawiała, tylko żeby zaczęły gadać o tym że Claudia wypycha sobie stanik, albo, że buty tamtego gościa w kapeluszu wyglądają jak kapcie, jednak tak się nie stało.
 - Kto dzwonił? - spytała Ashley, popijając Colą.
 - Uhm... Mama. Wiecie, znowu marudziła o to jak się uczę. Standard. - wymusiła uśmiech i szybko zmieniła temat. - Wiedziałyście, że Claudia wypycha sobie stanik? Widziałam gdy wychodziła z toalety! Wyobrażacie sobie ją i jej chłopaka, który właśnie się o tym dowiedział? Ale by było! - wybuchła śmiechem.
 - Albo taka sytuacja jakby chciał z nią to zrobić, rozpina jej stanik i... ups! - zaśmiała się Sarah.
 - O matko, albo jakby KTOŚ PRZYPADKIEM zaczął o tym rozmawiać w jego pobliżu... - parsknęła Caroline, posyłając nam porozumiewawcze spojrzenie, które głosiło: To jutro Claudia ma gwarantowane upokorzenie!
 - Ooo, patrzcie patrzcie, ktoś się stęsknił za szkołą? - Kate wskazała w kierunku Christiny. Kiedyś przyjaźniła się z Ashley, ale nikt nie wie co się pomiędzy nimi naprawdę wydarzyło.
 - Christina?! - Zdziwiła się, ale z uśmiechem na ustach przywitała ją Caroline. - Poczekajcie. Pójdę z nią porozmawiać na osobności, wracam niedługo.
 - Uhm... Od kiedy one się p r z y j a ź n i ą? - Ashley spojrzała pytająco na resztę dziewczyn.
 - Pojęcia nie mam, ale rzeczywiście dziwne, że nam nic o tym nie było wiadomo, co nie? Chyba raczej by tego nie ukrywała? - zmrużyła oczy Sarah.
 - Przynajmniej nie powinna... - mruknęła pod nosem Kate, patrząc na zegarek. W głowie dudniło jej tylko zdanie "Pilnuj czasu" oraz "Daję Ci 48 godzin". - Wiecie co? Nie wiem jak wy, ale ja muszę lecieć, wiecie... mama.
 - To ja pójdę z Tobą. - Ashley wstała od stołu poprawiając swoje ubranie. - A ty Sarah? Idziesz z nami, czy zostajesz z BFF Christiną i Caroline?
 - Ja chyba zostanę i dowiem się o co chodzi. Trochę sobie poczekam, bo wyszły, ale ciekawość mnie zżera. To pa, dziewczyny. - posłała im całusa a one opuściły bar.
 - Nie wydaje Ci się to trochę... O mój Boże, spójrz na Caroline! To dlatego musiały pobyć same? Hmm. A to ciekawe... - Ashley poprawiła włosy.
 - Chodźmy stąd, zanim nas zobaczą. Nie chcę wyjaśnień. Zobaczymy, czy nam ufa na tyle, by nam powiedzieć, czy będzie udawać, że nic się nie wydarzyło... - Kate pociągnęła brunetkę za rękę i ruszyły w stronę domu.
--
P.

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 2.

 Dziewczyny wróciły pod dach kawiarni, a oni nadal tam siedzieli. Tak bezkarnie. Po prostu na widoku, bez żadnego wstydu! Ashley miała ochotę tam podejść i wykrzyczeć to wszystko co teraz kłębiło się w jej głowie. Jej chłopak, Zac, siedział z jakąś blond panienką która co chwila chichotała jakby była wyciągnięta z kreskówki o kaczkach. Nie mogła na nią patrzeć. Dotknął jej dłoni, spojrzeli sobie prosto w oczy i się pocałowali. Nawet nie zauważył, że tuż obok stoi jego dziewczyna... No nieźle... Zmierzyła go lodowatym wzrokiem, choć tak naprawdę miała ochotę rozpłakać się, uciec i już nie wracać. Nagle jego oczy spotkały jej spojrzenie. Natychmiast się odwróciła do przyjaciółek.
 - Zauważył mnie. Ciekawe co ten dupek teraz zrobi. - powiedziała chłodnym, pewnym siebie głosem, chociaż prawda była taka, że denerwowała się jak nigdy.
 - Idzie tu. - powiedziała głośnym szeptem Kate i wszystkie trzy naraz się odwróciły.
 - Ashley! Posłuchaj mnie! - wołał Zac w biegu.
 - Czego? Czego mam posłuchać? Kłamstw? Od jak dawna mnie oszukujesz?! - Ash poczuła, że ma łzy w oczach, ale starała się być silna. - Nie chcę Cię znać.
 - Ale...
 - Jakie "ale"? Z czego chcesz się tłumaczyć? Widziałam wszystko z każdym szczegółem, nie wyprzesz się tego. Wynoś się z mojego życia, raz na zawsze. - przerwała mu i dumnie odwróciła się na pięcie. Rozchmurzyło się, więc wzięły się pod ręce i wyszły pewnym krokiem z kawiarni.
---
Wracały z wspólnie umówionego wcześniej manicure. Sarah poczuła wibracje w kieszeni, wyjęła swój telefon. To tata...
 - Nie odbierzesz? - spytała Caroline.
 - Od ojca? Nie mam zamiaru z nim rozmawiać. - wyłączyła komórkę i schowała ją z powrotem na swoje miejsce.
 - Co się właściwie takiego stało, że go znienawidziłaś? - zaciekawiła się Ashley.
 - Nie znienawidziłam. Tak czy owak jest to mój tata i mimo wszystko nie potrafię przestać go kochać, ale... To co zrobił nie jest godne tego, żeby teraz istniał w moim i mamy życiu. To nie jest takie proste jak może się wam wydawać, bo to wcale nie błahostka. Może kiedyś, jak już ochłonę to wam powiem, ale naprawdę teraz nie mam ochoty o tym gadać. - odparła Sars i usiadła pod fontanną. Zawsze tak robiły po zakończonym dniu wspólnie, a potem rozchodziły się do domów, albo robiły nocowanie.
 - No dobra, a jak Thomas? - zadała pytanie Kate.
 - Zerwaliśmy ze sobą. - wzruszyła ramionami - To było do przewidzenia.
 - W sumie to od dawna na niego narzekałaś. To o to chodzi, czy doszło coś, co jakoś połączyło wszystko to co robił wcześniej i z nim zerwałaś?
 - Zadajecie strasznie dużo pytań. - posłała im uśmiech - Muszę lecieć. Mama na mnie czeka. Pa. - posłała im całusa i poszła.
Każda z nich chciała teraz coś powiedzieć, ale żadna z nich nawet nie otworzyła ust.
 - My też już lecimy - powiedziała Kate do Caroline i się pożegnały. Wzięła Ashley pod rękę i poszły w stronę ich osiedla.
 - Jak się trzymasz? - spojrzała na Ash, do której nadal wyraźnie nie dotarło co zrobił jej chłopak. To znaczy były chłopak...
 - Jakoś muszę. Potrzebuję odpoczynku od tego wszystkiego... - poprawiła kosmyk włosów który zleciał jej na oczy. - To był pierwszy chłopak, któremu tak bardzo zaufałam, i którego tak mocno pokochałam. Użalanie się nad sobą mi nie pomoże, niestety... Więc muszę być silna. Widocznie tak już miało być, co poradzić.
 - Imponujesz mi. Ja bym do tej pory pewnie nie przestała płakać. Jesteś naprawdę... wow, po prostu podziw. - zatrzymała się bo były już na swoim osiedlu obok swoich domów. Przytuliły się na pożegnanie. - Pa kochana. Do zobaczenia.
 - Cześć - pomachała jej i odwróciła się w stronę swojego mieszkania. Tak naprawdę tylko na zewnątrz była taka wytrzymała. W środku pękało jej serce i łamał jej się cały świat. Miała ochotę zniknąć, albo nigdy się nie urodzić. Od tego wszystkiego rozbolała ją głowa. Weszła do domu i pierwsze co to wzięła tabletkę na ból głowy i położyła się spać. Była wręcz wykończona wydarzeniami z dnia dzisiejszego.
Śniły jej się wspomnienia z Zac'iem.

Jak ją uczył tańczyć, a ona na początku się potknęła i upadła prosto w jego ramiona, ale on jej nie wyśmiał, tylko pomagał dalej.
Wspólne spacery, gdzie zawsze się wygłupiali i byli roześmiani. Czuła się taka prawdziwa w jego towarzystwie, nigdy nie musiała nikogo udawać.
Ich pierwszy pocałunek, podczas gdy Zac odwiedził Ashley kiedy było jej źle z powodu kłótni z przyjaciółką.
On wydawał się jej ideałem, chciała spędzić z nim resztę życia. Nie mogła uwierzyć w to, że aż tak bardzo się pomyliła co do niego. Po prostu nie mogła się z tym pogodzić. To było dla niej niewiarygodne, niemożliwe, niewyobrażalne... A jednak! Stało się.

--
P.

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 1.

Były wakacje między 2 a 3 klasą gimnazjalną. W sobotę rano Ashley leżała na łóżku, w koku i nadal w piżamie czytając książkę. Strasznie ją wciągnęła. Wcześniej nie lubiła czytać, ale spodobało jej się to gdy Sarah powiedziała w 6 klasie, że jest to jak telewizor w głowie, a - co najlepsze - bez reklam. Pół godziny później wstała i zeszła na dół do kuchni. Rozejrzała się po salonie i jadalni. Jak zwykle jest sama w domu. Westchnęła i sięgnęła po swoje ulubione płatki i mleko. Włączyła telewizor - nienawidziła gdy jest zbyt cicho, zwłaszcza jak nikogo nie ma w mieszkaniu. Pomyślała, czy może spotkać się z Kate, która mieszkała najbliżej, a potem razem pójść na spotkanie z resztą dziewczyn. Tak, zdecydowanie przyda jej się teraz towarzystwo najbliższych. Szybko zjadła, wstała i wciągnęła na siebie swoje ulubione ciuchy. Znalazła telefon i wystukała na klawiaturze:
 Przyjdziesz do mnie? Potem razem pójdziemy do Sarah i Caroline. -Ash
Po czym wsunęła telefon do kieszeni. Nie potrzebnie, bo w tej chwili odpisała Kate, że będzie za 15 minut, bo mama właśnie przygotowała śniadanie. W tym czasie Ashley sięgnęła po pilot i przełączała kanały, żeby znaleźć coś fajnego. Niestety - zawiodła się. Same badziewia, więc w końcu wyłączyła telewizor, włączyła karaoke i zaczęła śpiewać. Po dwóch piosenkach zakręciło jej się w głowie od ciągłego zaciskania przepony. Dopiero się uczyła, więc musiała dużo ćwiczyć, żeby mieć perfekcyjną barwę głosu, choć wiedziała, że to i tak się jej nigdy nie uda, ale warto próbować. Poleżała trochę, aż nagle pies zerwał się na równe nogi i zaczął tak głośno szczekać, że myślała, że zaraz go wyrzuci przez okno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyła je i zobaczyła swoją przyjaciółkę, przytulając ją na powitanie. Max - kundel Ashley - zaczął biegać wokoło Kate, a ona uśmiechając się powiedziała:
 - No hej Maksiu! No tak, tak, ja też tęskniłam! Dobra już, już spokojnie!!! - po czym się roześmiała.
 - Jak tam Simon? - spytała blondynkę, odgarniając przy tym włosy i zakładając rękę na rękę.
 - O wiele lepiej! Serio, zmienił się. - wykrzywiła usta w górę i weszła po schodach w stronę pokoju
brązowowłosej.
Wcześniej chłopak, były chłopak, i znowu chłopak Katy był wręcz okropny. Ranił ją za każdym razem, po prostu non stop. Łaził do innych, a ją olewał. Na urodzinach Monique ciągle latał do najlepszej przyjaciółki solenizantki, czyli Elisabeth, ale to nie wszystko. Podrywał większość "koleżanek", często w obecności swojej dziewczyny. Więc chyba coś z nim nie tak, co nie? Czy ktoś kto naprawdę kocha by się tak zachowywał? Raczej nie. Ash znienawidziła go już wtedy, gdy po raz pierwszy przyjaciółka przez niego płakała. Potem jeszcze doszło cięcie się, ale tego nie mogła mieć jej za złe, gdyż sama to robiła. Uzależnienie.  Nadszedł dzień, w którym z nim zerwała, ale niedługo potem gdy się pogodzili i poszła do niego do domu, jako przyjaciółka oczywiście, to stanął z nią twarzą w twarz i powiedział, że nie wyjdzie z jego mieszkania, póki do siebie nie wrócą... No i wrócili. Są razem do teraz.
Sarah za to prostowała wszystkie ich problemy. Pomagała im i łagodziła sytuacje. W wakacje żeby je odprężyć chodziły na ogródek Sars żeby rozluźnić się na leżakach, albo popływać w basenie. Gdy było chłodno zabierała je w różne miejsca, takie jak SPA, albo szły razem na zakupy.
 - To dobrze. - odwzajemniła uśmiech. - Dzwonimy do reszty dziewczyn żeby przyszły?
 - Ok, to dzwoń po pannę Turner a ja zadzwonię po panią Jones. - mówiła unosząc głowę i dłonie, złączając przy tym palce wskazujące i kciuki razem, jakby medytowała, czy coś w tym stylu.
 - Ohoho, jak wyniośle. "Panna". - roześmiały się. Sięgnęły po telefony i umówiły się z Sarah i Caroline na odprężający manicure. Gdy spotkały się przy fontannie, tam gdzie zawsze, wzięły się pod ręce i poszły dalej.  Jak zwykle przysiadły po drodze w niewielkiej kawiarence na coś słodkiego oraz coś do picia. Komentowały wtedy klientów oraz przechodniów, ich buty i torebki, włosy, za mocną opaleniznę oraz obgadywały bardzo widoczne sztuczne cycki Amandy Smith, na które leciało połowa ich szkoły. Mieli połączoną podstawówkę z gimnazjum i liceum ogólnokształcącym. Ona była między 1 a 2 klasą. Chodziły plotki, że zrobiła t o z nauczycielem od Angielskiego.
 - Patrzcie! Ale ma klapki, wyglądają jak kapcie mojej babci! - rzuciła Sars, inaczej zwana "panna Turner" czego osobiście nie lubiła słuchać, gdyż nie odpowiadało jej swoje nazwisko.
 - Co tam klapki, patrzcie na tamtą. Czy ona przytrzasnęła się w solarium?! - powiedziała Caroline dziko przy tym gestykulując. Wybuchły śmiechem.
 - O Boże... - Kate zasłoniła usta dłonią i wybałuszyła oczy tak bardzo, jakby zaraz jej miały wyskoczyć.
 - Czy to... - kontynuowała Caroline.
 - Niemożliwe... - Sarah opadła szczęka tak bardzo, że miała wrażenie, że zaraz uderzy nią o stolik.
 - Tak. - Ashley zaczęła masować sobie skronie dwoma palcami, jak to często robili w filmach. Nie mogła uwierzyć w to, co właśnie zobaczyła. Żadna z nich nie mogła. Ash wstała z krzesła i pobiegła do łazienki, zaraz za nią wyruszyły dziewczyny zostawiając wszystko co zamówiły i powiadamiając o tym pierwszego lepszego kelnera, żeby im popilnował. Wbiegły wszystkie naraz i usłyszały szloch w jednej z kabin.
 - Ashley... Kicia... Chodź tu do nas... - nakłaniała Caroline.
 - Nigdzie nie idę. Już i tak za bardzo się upokorzyłam.
 - No dawaj, do nas chyba możesz. Nie ma tu nikogo innego. - zachęcała Sarah.
 - Dobra dosyć tego. WYŁAŹ, MAM TWOJĄ TOREBKĘ, W KTÓREJ JEST TELEFON! - krzyknęła Kate czym doprowadziła zapłakaną przyjaciółkę do szybkiego wybiegnięcia z kabiny.
 - Podstępna dziwka. - rzuciła żartobliwie wyrywając swoje rzeczy z rąk blondynki, ale potem i tak wróciła do kawiarni, wzięła swoje picie i wyszła na mocno padający deszcz, który przynajmniej zatuszuje jej cieknące ciurkiem łzy. Za chwilę usłyszała za sobą swoje imię.
 - Nie możesz wiecznie uciekać od nas i od tego co się stało. Potrzebujesz teraz wsparcia, więc przestań unikać nas za wszelką cenę. - poklepała ją po ramieniu Sarah.
 - Masz rację. Nie powinnam tak reagować... - mruknęła Ash.

--
P.

wtorek, 15 października 2013

Prolog. "Pozory mylą."

Opowiem wam historię.
Nie będzie to bajka na dobranoc, ale jak kto woli.
Będzie to o czterech przyjaciółkach, Ashley, Kate, Sarah oraz Caroline.
Oczywiście miały podobne charaktery.
Czyżby?...
No i, jasna sprawa, ich skryte miłostki...
Bo czym byłaby historia bez nutki romansu, hmm?
Miłość temu wszystkiemu tylko dodaje, nic nie odejmuje.
Jest to tutaj jak polewa czekoladowa. Ciasto jest dobre, ale z tym na wierzchu po prostu rozpływa się w ustach.
Zgodzicie się?
Ashley ma ładne, kręcone, brązowe włosy, piwne oczy, promienny uśmiech i zawsze tam gdzie ona tam roi się od optymizmu. Zaraża szczęściem, tak o niej mówią. Jej ulubionymi kolorami są niebieski i czerwony. Kocha muzykę i wszystko co jest z nią związane. Ale, ale... jak też mówi przysłowie "Nie oceniaj książki po okładce"!



Kate ma naturalnie proste, choć często też kręci, blond włosy, niebieskie oczy i zawsze wraz z Ash, Sarah i Caroline rozkręcają towarzystwo. Jej ulubionymi kolorami są biały i zielony. Jej pasją jest taniec. Niby nie lubi gdy nią ktoś pomiata, a jednak... Nie zaprzecza! Rzeczywiście, pozory mylą. Ona jest tego doskonałym przykładem. N i k t nie zna jej prawdziwego oblicza.


Sarah jest brunetką o ładnych, brązowych oczach, która kocha pływać i spędzać czas wśród ludzi. Nie jest typem samotnika, boi się, że nadejdzie czas, w którym zostanie już kompletnie sama. Jej ulubionymi kolorami są fioletowy i pomarańczowy. Posłuszna, grzeczna, zawsze służąca pomocą, dążąca do ideału... tylko po co? Ideałów nie ma. Zawsze z uśmiechem na twarzy. Oby napewno?...

Caroline to brązowooka szatynka, która tak jak Ashley - pasjonuje się muzyką. Jest bardzo uczuciowa, a aktorka z niej kiepska, bo zawsze widać kiedy jest jej smutno. Chociaż? Może nie zawsze... Jej ulubione kolory to żółty i różowy. Jak na dziewczynę, która jest "zła w odgrywaniu ról" coś sporo ukrywa... Po co? Przecież przyjaciółki nie mają przed sobą tajemnic!


Kto by pomyślał. 
Takie niewinne na zewnątrz, a takie zepsute w środku.

------------------
Prolog skończony! Niedługo rozdziały.